A: Endometrioza to choroba, w której komórki endometrium – błony śluzowej macicy – pojawiają się poza nią, na przykład w jamie otrzewnej. Jest to dość powszechny problem medyczny, głównie dotykający kobiet w wieku rozrodczym.
Endometrioza to poważna choroba układu rozrodczego kobiety, która może utrudnić zajście w ciążę. W niektórych przypadkach również mogą okazać się niezbędne zabiegi chirurgiczne lub techniki wspomagające układ rozrodczy orz zapłodnienie.
Hej dziewczyny! Poznałam własnie przyczynę bezpłodności (staramy się prawie 2 lata-to ENDOMETRIOZA!!!! Włąsnie wyszłam ze szpitala po laparoskopii i histeroskopii (liczne zrosty z ogniskami zapalnymi z lewej strony macicy)Nie wiem czy
Endometrioza to podstępna choroba, często źle diagnozowana i mylona z innymi schorzeniami, która wpływa negatywnie na jakość życia kobiet. Amy Schumer - endometrioza - Miałam in vitro i
Iwi gratuluję! Szanse rzeczywiście niewielkie, a się udało W jakiej klinice się leczyłaś? Monia, to u nas podobna sytuacja. Lekarze twierdzą, że nie wiedzą czemu nie mogę zajść w ciążę. Wyniki dobre, ładne owulacje, jajowody drożne. No i przez długi czas torbiele się nie pojawiały, więc nie było przeciwwskazań
Ciąża, poród, macierzyństwo i wychowanie dzieci ; IUI IVF komu się udało? Kontynuacja cz.2 Zarchiwizowany. Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.
Endometrioza a ciąża admkasia 04.01.04, 20:02 Mam kilka pytań w lipcu przeszłam operację torbieli na jajniku,teraz jestem
Czesc dziewczyny, wlasnie wrocilam od lekarza. Dowiedzialam sie ze mam endo. Lekarz powiedzial, ze zaleca od razu - juz w piatek inseminacje a potem to juz tylko in vitro.
Dyskusja na temat: Ciąża po poronieniu z endometriozą prowadzona na forum dyskusyjnym Reda - dołącz do dyskusji. Zabierz głos, wyraź swoje zdanie. Serdecznie zapraszamy
Endometrioza a ciąża. Endometrioza – choroba, na którą cierpi nawet co piąta kobieta w wieku rozrodczym, jest często wymieniana jako jedna z przyczyn niepłodności. Ale należy to uściślić – nie każda kobieta cierpiąca na endometriozę będzie niepłodna. Wręcz przeciwnie – szacuje się, że aż 70% kobiet chorych na
sT1mv. O tym, że choruję na endometriozę, dowiedziałam się po kilku latach bezowocnych starań o dziecko. Lekarze zbagatelizowali jednak problem i gdyby nie jedno ważne wydarzenie z mojego życia, z pewnością nadal wierzyłabym w to, że już nigdy nie zostanę matką. Mam na imię Anna, mam 38 lat. Z moim mężem starania o dziecko rozpoczęliśmy około 10 lat temu. Po czterech latach i dziesiątkach negatywnych testów ciążowych zaczęliśmy się zastanawiać, dlaczego wciąż nie udaje mi się zajść w ciążę. Zaczęliśmy szukać przyczyny problemu, po serii wizyt lekarskich w końcu dowiedzieliśmy się, gdzie leży źródło naszych niepowodzeń. Podeszłam do zabiegu laparoskopii i wówczas lekarz zdiagnozował u mnie endometriozę I stopnia oraz obustronną niedrożność jajowodów. Nie wiedziałam wówczas, czym jest endometrioza. Zaczęłam czytać i szukać informacji na temat tajemniczej choroby, którą u mnie odkryto. Jednak miesiączkowałam w miarę normalnie i nigdy nie męczyłam się z powodu bólu. Lekarz, który przeprowadził zabieg laparoskopii, nie udrożnił jajowodów. Zaproponował za to leczenie witaminami i dał do zrozumienia, że nigdy nie zostanę mamą. Bardzo to wówczas przeżyłam, a oparcie miałam jedynie w mężu i rodzinie. Prawie każda osoba, z którą w tym czasie rozmawiałam, radziła mi, żeby „odpuścić, a wtedy na pewno się uda”. Tylko jak miało się udać, skoro moje jajowody były niedrożne? Decyzja o in vitro i kolejne rozczarowania Po czterech latach przerwy w staraniach o dziecko podjęliśmy z mężem decyzję o in vitro. Byłam wówczas pełna nadziei, a lekarz dodatkowo wzniecił nasz entuzjazm mówiąc, że z pewnością zajdę w ciążę. Wyniki badań również napawały optymizmem. Oczywiście w klinice leczenia niepłodności opowiedziałam lekarzowi o endometriozie. Usłyszałam jednak, że moja choroba nie jest przeszkodą w zapłodnieniu i że przy takich wynikach badań wszystko z pewnością się uda. Z sercem przepełnionym nadzieją podeszliśmy zatem do zabiegu. Uzyskaliśmy zarodki dobrej jakości i wszystko szło zgodnie z planem. Niestety, nie udało się uzyskać ciąży. Zdecydowaliśmy się zatem z mężem na drugie podejście, jednak i tym razem wynik testu ciążowego był negatywny. Mój świat się zawalił. Szczególnie mocno bolało to, że nikt nie rozumiał mojego bólu. Każdy chciał podzielić się mądrą radą, jednak żadna z tych osób nie zdawała sobie sprawy, jak słowa mogą ranić. Później była następna procedura in vitro, o której tym razem nie powiedzieliśmy nikomu. Pojawiły się dodatkowe badania i kolejne pytania do lekarzy, czy moja endometrioza ma wpływ na implantację zarodka. „Pani endometrioza nie ma z tym nic wspólnego, ma pani dobre wyniki” – słyszałam jak mantrę. Lekarz zasugerował, że gdybym miała endometriozę w macicy, to badanie USG byłoby dla mnie bardzo bolesne, a przecież mnie nic nie bolało! Na forum znalazłam nazwisko pewnego doktora Kolejne dwie próby zapłodnienia pozaustrojowego ponownie zakończyły się fiaskiem. W międzyczasie przez przypadek trafiłam na Facebooku na grupę „In vitro przed i w trakcie”. To właśnie dziewczyny z forum pomogły mi w tym trudnym okresie. Kiedyś podczas jednej z rozmów padło tam nazwisko doktora Olka – lekarza, „który czyni cuda”. Znajoma z tej grupy podała mi jego prywatny numer. Nie namyślając się długo, zadzwoniłam. Doktor Jan Olek z kliniki Miracolo okazał się być moim aniołem stróżem. Już po pierwszej rozmowie miałam duszę wolną od żalu i złości po nieudanych próbach zajścia w ciążę. Nie liczyłam na to, że lekarz mi pomoże, bo niby jak, skoro moje jajniki, jak mi do tej pory mówiono, do niczego się nie nadawały. Ale doktor Olek dał mi nadzieję! Umówiłam się więc na wizytę. Był to pierwszy lekarz, który mnie wysłuchał i doradził. Miałam wrażenie, że naprawdę chciał mi pomoc. Wspólnie podjęliśmy decyzję o operacji. Po zabiegu zemdlałam w ubikacji. Leżąc na ziemi i płacząc zastanawiałam się: „Ania, dlaczego ty się tak męczysz? Odpuść sobie, nigdy nie zostaniesz mamą!” Tego dnia przyszedł do mnie doktor Jan. Na wpół przytomna słuchałam jego diagnozy. Lekarz wytłumaczył, że moja endometrioza II stopnia zajęła całą macicę i zatoce Douglasa. Doktor udrożnił lewy jajowód i oświadczył, że teraz nic nie stoi na przeszkodzie w staraniach o dziecko. Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam, setki myśli przewijały się wówczas przez moją głowę. Zobacz też: Za namową koleżanki zrobiłam test ciążowy Po dwóch miesiącach od operacji zauważyłam, że moja miesiączka się spóźnia. Zastanawiałam się, czy powodem mógł być zabieg, który przeszłam w ostatnim czasie. Za namową koleżanki zrobiłam test ciążowy. Nie spodziewałam się cudu – w końcu doświadczyłam już tylu rozczarowań. Nagle moim oczom ukazały dwie kreski. Nie mogłam uwierzyć w to, co widzę! Natychmiast pobiegłam po kolejne dwa testy i każdy z nich wyszedł pozytywny. Gdy byłam już pewna, że jestem w ciąży, natychmiast zadzwoniłam do doktora Olka. Podziękowałam mu i powiedziałam, że jest moim aniołem stróżem. To dzięki niemu oczekuję teraz przyjścia na świat małej Sophie. Nie wiem, czy moja historia komuś pomoże, jednak chciałabym przekazać wam jedno. Zanim kobiety z endometriozą pogodzą się z faktem, nigdy nie będzie im dane zostać matkami, powinny zgłosić się do kliniki Miracolo. Łatwo jest trafić na niedoświadczonego lekarza, który zbagatelizuje problem. Nie można się jednak poddawać! Warto dopytywać, czytać i szukać innych dróg wyjścia z sytuacji. Pisząc te słowa mam oczy pełne łez. Wciąż pamiętam dzień operacji i słowa doktora Janka, w których przekonywał mnie, że jest dobrej myśli. Bardzo Panu dziękuję! fot. archiwum prywatne fot. archiwum prywatne fot. archiwum prywatne Dostęp dla wszystkich Wolny dostęp Ten materiał dostępny jest dla wszystkich czytelników Chcemy Być Rodzicami. Ale możesz otrzymać więcej posiadając Kontro Premium!
Karolina to prawdziwa wojowniczka. Chociaż cierpi na endometriozę, choroba nie przekreśliła jej największych pasji, czyli malowania i pisania. Można powiedzieć, że wręcz przeciwnie- stała się dla Karoliny inspiracją. Poznaj historię naszej bohaterki i dowiedz się, w jaki sposób pomimo endometriozy i wprowadzenia w stan farmakologicznej menopauzy udało jej się naturalnie zajść w ciążę. W maju 2008 roku po wielu miesiącach kuracji hormonalnej okazało się, że mam dwie duże torbiele na obu jajnikach. Szybko trafiłam na stół. Kiedyś nie było takich problemów jak teraz, gdzie czytam, że dziewczyny czekają miesiącami na zabieg. Ja czekałam niespełna miesiąc. W szpitalu usunięto mi obie torbiele. Podczas laparoskopii okazało się „przy okazji”, że ogniska endometrium mam rozsiane po całej jamie otrzewnej. Były w zatoce Douglasa i w miednicy mniejszej. Na obchodzie po zabiegu, dowiedziałam się, że udrożniono mi przy okazji jajowody, choć nie było o tym nawet najmniejszej wzmianki na wypisie. Ordynator nie miał dla mnie dobrych wieści. Powiedział mi, że, tu cytuję: „u pani bez in vitro się nie obejdzie”. Pamiętam jego słowa doskonale, bo długo wbijały mi się jak szpilki w umysł i serce. Do domu wróciłam po kilku dniach. Farmakologiczna menopauza pozostawała jedynym rozwiązaniem Po dwóch tygodniach od zabiegu trafiłam do mojego ginekologa, który mnie uspokoił, mówiąc, że mimo iż moje jajniki to w konkursie piękności nie mogą startować, to je mam. Mam też macicę i drożne jajowody, więc prawie wszystko, co jest potrzebne do zajścia w ciążę. Wiadomo, bez pierwiastka męskiego nic się nie da zrobić, dlatego mówię, że prawie wszystko. Po kolejnych dwóch tygodniach miałam jeszcze jedną kontrolę. Nim zdążyłam zejść z leżanki już miałam łzy w oczach. Torbiele odrastały. Upłynął dopiero miesiąc od zabiegu, a już pojawiły się nowe. Nie były takie okazałe jak te, które mi operowano (6,5 i 5,8 cm) ale ewidentnie odrastały. Mój, widać było, że zmartwiony lekarz postanowił wprowadzić mnie w stan farmakologicznej menopauzy. Jak to miało wyglądać? Tu też pozwolę sobie wpleść fragment mojej książki: Miałam w aptece zakupić 3 zastrzyki. Każdy kosztował 500 zł i każdy miał sprawić, żebym z ginekologicznego punktu widzenia stała się babcią. Każdy zastrzyk miałam przyjmować co miesiąc. Nie pamiętam już dokładnie, kiedy miałam zacząć, ale pamiętam doskonale, że jeździłam do pielęgniarki, bo sama nie umiałam się ukłuć. Wywoływało to we mnie bardzo nieprzyjemne uczucie. Trochę odrazy, trochę strachu, trochę – O matko! Ja tego nie zrobię! Po pierwszym zastrzyku miałam nie mieć miesiączki. W końcu menopauza, to menopauza. Jak mocno się zdziwiłam, kiedy jednak się pojawiła. Skończyło się badaniem, które nie wykazało żadnych nieprawidłowości. Zobacz też: Zaskoczeń ciąg dalszy Tak się ponoć nie dzieje. Jak widać moja przysadka miała inne zdanie na temat odbywanej menopauzy niż było przewidziane. Przyjęłam to do wiadomości. Grunt, że torbieli nie było. Dowiedziałam się za to, że po drugim zastrzyku, to już okresu na pewno mieć nie będę. Czyżby? Był. O czasie, co do dnia. Znów badanie i brak wyjaśnienia. Mi już było wszystko jedno. Byle ten szajs na moich jajnikach się nie pojawiał. Niestety farmakologiczna menopauza wiązała się z całym hormonalnym bajzlem opisywanym wówczas przez moja mamę, która to akurat przechodziła ją naturalnie. Czyli raz było mi gorąco, za chwilę zimno. Płakałam bez powodu, po czym śmiałam się jak wariatka z głupot. Czułam się okropnie rozchwiana i miałam lęki. Czułam się słabo, albo jakby rozpierała mnie energia. Coś okropnego. W końcu przyszła pora na trzeci i ostatni zastrzyk. Tu, uwaga! Uwaga! „Pani Karolino, po ostatnim zastrzyku proszę już spokojnie czekać na miesiączkę”. Endometrioza a ciąża. Czy to w ogóle możliwe? Torbieli nadal nie było. Jak wielkie było moje zdziwienie, kiedy takowa miesiączka się nie pojawiła. Po kilku dniach od „terminu”, zadzwoniłam ponownie do lekarza. Ponownie trafiłam na kozetkę. I szok! Jaki? Największy, jaki w życiu przeżyłam, wliczając wszystko co spotkało mnie do dnia dzisiejszego! Byłam w ciąży!!! Lekarz, naprawdę dobry lekarz, który swego czasu był ordynatorem ginekologii w szpitalu, którego praktyka lekarska grubo przekraczała 20 lat, był tak zdziwiony, że przez chwilę odebrało mu mowę. Dopiero po pewnym czasie, który wydawał się dla mnie przysłowiową wiecznością, wycedził: Jest pani, jak jeden przypadek na milion. Pamiętam, że się trzęsłam. Do dziś widzę, jak na monitorze USG pokazuje mi palcem pęcherzyk. Nie był on tam, gdzie powinien, ale był. Nie pytaj mnie gdzie był, nie pamiętam. Wiem tylko tyle, że nie był zagnieżdżony w macicy. Badanie trwało długo. Za długo, jak na fale emocji, które mnie zalewały. Pytania wdzierały mi się go głowy jedno za drugim. Nic nie mówiłam. Tylko słuchałam. Słuchałam tego, co mówi lekarz i tego, co krzyczy moja głowa. Co z tego pozostało mi w pamięci? „Ciąża?!!! Jak to możliwe?! Jeden na milion?! Ale jak to możliwe?! Przecież ja nie mogę mieć dzieci bez in vitro?! W sumie, jak to on mówił? Ma pani dwa jajniki, drożne jajowody i macicę, więc szansa jest…” Tylko, że teraz jeszcze miałam tą całą menopauzę. O co tu chodzi? Czy jajeczko dotrze tam, gdzie jego miejsce? Co będzie, jeśli nie? Wtedy będzie trzeba usunąć?” I jeszcze wiele, wiele innych pytań, które zalewały mój umysł prawdziwym tsunami. Odczuwane emocje były skrajne! Niesamowite zakończenie niesamowitej historii W tamtym okresie zmieniłam pracę na nową, gdzie po 3 miesiącach mnie zwolnili. Było o tej „akcji głośno w całym Trójmieście. Najpierw w dwa miesiące firma zatrudniła około pięćdziesięciu nowych pracowników, tylko po to, (to czysto moja złośliwa opinia) żeby po trzech kolejnych miesiącach zwolnić niemal setkę ludzi. Byłam wśród tych zwolnionych. Szybko znalazłam inną pracę. Zostałam asystentką dyrektora w firmie zajmującej się ubezpieczeniami. Tylko, że po miesiącu dowiedziałam się, że mam być i asystentką i tą, co sprzedaje ubezpieczenia. Ja nie z tych, co potrafią sprzedawać. Ja potrafię malować, trochę projektować, dobrze piszę, ale sprzedawanie nie jest w żaden sposób wpisane w zestaw moich umiejętności. Zwolniłam się za porozumieniem stron. Zdążyłam się zarejestrować w Urzędzie Pracy i dokładnie tydzień później usłyszałam te słowa: „jest pani w ciąży”. Tak, teraz jak o tym piszę, wszystkie ówczesne emocje zalewają mnie na nowo: Strach! Panika! Co będzie jeśli jajeczko powędruje do innego endometrium, niż to w macicy? Znowu zabieg? Jeśli można to tak nazwać! Co jeśli jednak zagnieździ się, gdzie powinno? Przecież nie mam pracy! M. zarabia średnio, więc jak my się utrzymamy? Jeszcze moje studia! Jak ja je skończę? Mam wzięty kredyt, żeby je kontynuować, który spłacałam do tej pory regularnie. Niby nie jakiś strasznie wielki, bo było to około 450 zł miesięcznie, ale teraz nie mam przecież pensji! Czy my w ogóle jesteśmy gotowi na rodzicielstwo? M. dopiero się do mnie wprowadził. Pamiętam, że jego mama trochę popłakiwała, bo dziecko z domu wyfrunęło. A teraz, dosłownie miesiąc później mamy jej przekazać kolejne „rewelacje”? Szok! – To ja w końcu jednak mogę mieć dzieci?! Radość! – To ja naprawdę jednak mogę mieć dzieci?!!! Oczywiście jajeczko zawędrowało tam, gdzie powinno i w czerwcu 2009 roku zostałam mamą. fot. Karolina Staszak Karolina jest mamą, malarką i aktywną pisarką. Jej najnowsza książka nosi tytuł „Co teraz? Moja ukochana została matką!”. W planach ma również wydanie publikacji na temat swojej choroby: „Dziennik endometriozy. Nadzieja”. Dostęp dla wszystkich Wolny dostęp Ten materiał dostępny jest dla wszystkich czytelników Chcemy Być Rodzicami. Ale możesz otrzymać więcej posiadając Kontro Premium!
Endometrioza to choroba związana z okresem rozrodczym kobiety. Można ją stwierdzić u kobiet w wieku od 12 do 80 roku życia, mimo tego średni wiek pacjentki u której rozpoznaje się endometriozę wynosi 28 lat. Endometrioza utrudnia zajście w ciążę, dlatego kobiety cierpiące na tę chorobę zwykle potrzebują więcej czasu i starań, by móc cieszyć się z zapłodnienia. W cięższych przypadkach endometriozy do umożliwienia zapłodnienia konieczne mogą okazać się zabiegi chirurgiczne lub techniki wspomaganego a niepłodność – czy endometrioza jest jedną z przyczyn niepłodności?Endometrioza występuje częściej u kobiet niepłodnych. Przeprowadzone w Polsce badanie wieloośrodkowe mające na celu podać liczbę kobiet, których problemy niepłodności mogą być związane z endometriozą, wykazało na próbie badawczej liczącej 1500 par (diagnozowanych z powodu niepłodności), że endometrioza występuje u 34% diagnozę dotyczącą niepłodności wynikającej z endometriozy stwierdza się po wykonaniu laparoskopii. W czasie laparoskopii lekarz usuwa ogniska choroby, co przyczynia się do poprawy pacjentki z endometriozą 1. i 2. stopnia, które nie ukończyły 35. roku życia i krótko czekają na ciążę, endometriozę można leczyć poprzez przeprowadzenie inseminacji domacicznych ze stymulacją jajeczkowania. W razie braku ciąży należy przystąpić do procedury zapłodnienia pozaustrojowego (do 14% szans na urodzenie dziecka w przeliczeniu na jeden cykl terapeutyczny).U pacjentek z najcięższą formą endometriozy leczeniem z wyboru jest zapłodnienie pozaustrojowe in kobiet, którym mimo choroby udało się zajść w ciążę, objawy endometriozy stają się łagodniejsze. Wynika to z faktu, że w czasie ciąży organizm kobiety produkuje większe ilości progesteronu, który łagodzi objawy endometriozy i sprawia, że ogniska choroby stają się mniej aktywne. Na polepszenie się stanu zdrowia wpływ ma również zatrzymanie na czas ciąży krwawień menstruacyjnych. Po urodzeniu dziecka objawy endometriozy najczęściej znów się nasilają. Sposobem na łagodzenie objawów choroby po urodzeniu dziecka jest karmienie piersią. Karmienie hamuje produkcję estrogenów, przez co wstrzymana jest owulacja, a co za tym idzie – również rozwój wystąpienia endometriozyPrawdopodobieństwo wystąpienia endometriozy związane jest z wczesnym pojawieniem się pierwszej miesiączki – przed 11 rokiem życia, a także w sytuacji, gdy cykle miesiączkowe są zbyt krótkie lub zbyt długie. Zbyt obfite i bardzo bolesne miesiączki często są symptomem powiększonego endometrium (śluzówki macicy). W takim przypadku należy podjąć diagnostykę w celu wykluczenia endometriozyWywiad i badanie ginekologiczneWizyta u lekarza specjalisty, który zbierze wywiad i przeprowadzi badanie ginekologiczne pozwala na ukierunkowanie rozpoznania. Podczas podstawowego badania ginekologicznego lekarz nie jest w stanie w 100 % zdiagnozować endometriozy, ale niektóre elementy badania pozwalają na wysokie podejrzenie obecności tego schorzenia. Należą do nich:utrwalone tyłozgięcie macicy,ograniczona jej ruchomość i bolesność,pogrubiałe i bolesne przydatki,pogrubiałe więzadła krzyżowo-maciczne,pogrubiałe sklepienia USGPodstawowym narzędziem diagnostycznym u pacjentek z endometriozą jest badanie USG. Rzadko, choć zdarza się tak, że w przypadku wątpliwości co do kwalifikacji do rozległego zabiegu chirurgicznego, lekarz może zlecić obrazowanie rezonansem magnetycznym (MRI).LaparoskopiaTo metoda pozwalającą na postawienie pewnego rozpoznania endometriozy. Dla lekarza zajmującego się diagnostyką i leczeniem niepłodności ważna jest ocena stopnia zaawansowania choroby. Endometrioza może obejmować szeroki zakres zmian w obrębie miednicy – od pojedynczych niewielkich jednomilimetrowych wczepów do dużych ponad dziesięciocentymetrowych torbieli endometrialnych w zrostach z jelitami, macicą, bądź więzadłem endometriozyTypowe objawy endometriozy odczuwane przez pacjentkę, w zależności od umiejscowienia i stopnia zaawansowania choroby, to między innymi:bolesne, obfite miesiączki,odczuwanie bólu w czasie stosunków płciowych (dyspareunia),przewlekły ból w miednicy mniejszej,bóle brzucha,dyskomfort odczuwany w mogą towarzyszyć również inne objawy, choć występują one w niewielu przypadkach. Do rzadszych objawów schorzenia należą:wzdęcia,bolesne oddawanie moczu i stolca,krwawienie z odbytnicy lub dróg moczowych,zaburzenia czynności układów moczowego i endometriozyDo oceny stopnia zaawansowania endometriozy, najszerzej stosowana jest klasyfikacja kliniczna według Amerykańskiego Towarzystwa Płodności (ASRM). Łagodne przypadki endometriozy rzadziej powodują niepłodność, a do ich leczenia stosuje się metody farmakologiczne. Endometrioza 3. Stopnia czy endometrioza 4. stropnia to najbardziej zaawansowane stadia schorzenia, które często wymagają leczenia endometriozy według Amerykańskiego Towarzystwa Płodności (ASRM)stopieńNasilenie endometriozyIMinimalnaIIŁagodnaIIIUmiarkowanaIVCiężkaLeczenie endometriozyLeczenie endometriozy może przebiegać farmakologicznie lub chirurgicznie. Podjęte kroki zależą od stopnia rozwoju choroby. Lecznie schorzenia ma dwa główne cele, pierwszym z nich jest zahamowanie postępu endometriozy, drugim utrzymanie lub przywrócenie płodności. W przypadku, kiedy endometrioza powoduje niepłodność, wówczas metodą leczenia niepłodności mogą być metody wspomaganego chirurgiczneW endometriozie współistniejącej z niepłodnością laparoskopia pozwala na diagnozę, a także ewentualne usunięcie ognisk choroby i w miarę możliwości przywrócenie prawidłowych stosunków anatomicznych w obrębie miednicy. Brakuje jednak dowodów na to, że wielokrotne powtarzanie operacji zwiększa szanse na ciążę. Chirurgiczne leczenie endometriozy polega na usuwaniu ognisk choroby. Zabiegów dokonuje się metodą laparoskopową, która polega na wprowadzeniu do jamy brzusznej niewielkich narzędzi optycznych oraz narzędzi farmakologiczneW leczeniu dolegliwości bólowych spowodowanych endometriozą stosowane są tzw. progestageny, danazol, doustne leki antykoncepcyjne, analogi GnRH, leki z grupy SERM i SPRM. W tym przypadku także brakuje dowodów, że poprawiają one płodność. U niepłodnych kobiet z endometriozą nie zaleca się powyższego leczenia farmakologicznego. Farmakologiczne leczenie endometriozy ma na celu zatrzymanie jajeczkowania, co z kolei wstrzymuje również wytwarzania błony śluzowej mające na celu wyleczenie endometriozy mogą być podawane doustnie, w formie zastrzyku lub wkładki dopochwowej. Farmakologiczne leczenie jest skuteczne w leczeniu dolegliwości bólowych, nie jest zalecane przy zaburzeniach płodności związanych z bezobjawową wspomaganego rozroduInseminacja domaciczna wraz ze stymulacją owulacji – może być zaproponowana u pacjentek czekających na ciążę krócej niż 24 miesięcy. Inseminacja przy endometriozie 3. stopnia i 4. stopnia nie jest pozaustrojowe (IVF, in vitro)jest najskuteczniejszą metodą leczenia niepłodności u kobiet z endometriozą. Laboratoryjne procedury in vitro zwiększają prawdopodobieństwo zapłodnienia i przede wszystkim chronią zapłodnioną komórkę jajową przed szkodliwym wpływem endometriozy. Ponadto metoda ta pozwala ominąć towarzyszące tej chorobie przeszkody anatomiczne w układzie rozrodczym, takie jak zrosty czy niedrożność decydujące się na pozaustrojowe zapłodnienie in vitro przy endometriozie zaawansowanego stopnia mogą mieć mniejszą szansę na ciążę, niż te z łagodnym stadium choroby. Wynika to przede wszystkim ze zmniejszonej rezerwy jajnikowej i co za tym idzie mniejszej liczby prawidłowych komórek jajowych otrzymanych podczas hormonalnej stymulacji jajników do programu IVF. Zapłodnienie pozaustrojowe jest najskuteczniejszą metodą leczenia niepłodności z towarzyszącą endometriozą (do 46% szans na urodzenie dziecka na jeden cykl terapeutyczny).